Skarby, skarby wszędzie!

31.3.16 Natalia Dżunik 2 Comments



Chcieliście kiedyś znaleźć skarb? Ja bardzo!

W czasach maleńkości po prostu brałam stare kartki i udawałam, że są to mapy prowadzące do skarbów. Potem łaziłam po pokoju odkrywając zapomniane miśki lub te najbrudniejsze zakątki od których uciekałam posyłając je w niepamięć. Właściwie to zawsze zaczynało się od tych wszystkich filmów przygodowych i od seriali w których dzieciaki błąkały się po starych domach dziadków wyjeżdżając na wieś. Dziwnym trafem zawsze odkrywały w nich jakąś tajemnicę, a ja siedziałam przed ekranem przeżywając i szukając skarbów  razem z nimi. Trafił mi się taki dom w dzieciństwie i chociaż nie krył żadnych tajemnic to stał się kultowy, ale o nim kiedy indziej... W końcu trzeba było zmierzyć się z prawdą, że stare kartki, czy książki są po prostu stare i chociaż ich historia jest a pewno ciekawa niekoniecznie doprowadzą mnie do skarbów.

I właśnie wtedy kiedy oczekiwania opadły i nadzieje wypłowiały nadeszła era Kodu Leonarda da Vinci. Gdzieś mi się to pałętało cały czas, bo to książkę na DKK (dyskusyjnym klubie książki) czytaliśmy, to wyszła taka gra z milionem zagadek (raj, ach raj!), a to film wyszedł i wszyscy tylko to oglądali, wiec ja też (fakt, że muzykę napisał Hans Zimmer tylko dołożył do ognia uwielbienia).
Tam to już nie był banał, taki z mapą i chodzeniem po szlaku, a poważny świat zagadek z szanujacymi się łamaczami szyfrów i poszukiwaczami o umysłach przejrzystych jak źródła Nowej Zelandii. Ze względu na wiek pozostawało mi już tylko uwielbienie tajemnic i kibicowanie serii książek, bo udawanie posiadania map mi już nie wypadało.

Znów w momencie rezygnacji tak rozległej, że się po prostu przyzwyczaiłam do przewidywalności życia (na poziomie sekretów, nie codziennych wydarzeń oczywiście!) przypadkiem na spacerze we Wrocławiu kolega pokazał mi skrytkę. Nie było tam złota ni srebra... ale o "bogactwie" skarbu nie to decyduje. Okazuje się, że jest cały system, który pozwala na odkrywanie skarbów. Ba! Nawet swój skarb można schować.

Mowa o genialnej zabawie jaką jest geocatching. Szczegóły można zaleźć na stronach www.geocatching.com i www.geochatching.pl .
Do zabawy potrzebne jest:
-konto, które jest bezpłatne, ale można poszaleć i zainwestować też w wersję premium
-GPS, czyli albo specjalne urządzenie odczytujące współrzędne (zabawa jest dość stara i kiedyś nie było telefonów z bajerami), bądź telefon, który jeśli nie ma GPSa to chociaż połączenie z internetem. Na upartego nie potrzeba żadnej z tych rzeczy bo można i mapę z internetu wydrukować.
-umysł poszukiwacza- wbrew pozorom to nie banał, bo na skrytce można stać, a jej nie widzieć, z czasem geoślepota ustępuje i człowiek uczy się gdzie mogą być skrytki
-trochę czasu, bo skrytki są wszędzie na świecie i jest ich dużo

Jak to przebiega?
Mamy mapę, na której pokazane jest umiejscowienie skrytek, każda skrytka ma swoją "podstronę" na której są jej dane, współrzędne, zakodowana podpowiedź, opis tego co jest obok, możliwość zarejestrowania jej odwiedzenia i podgląd na odwiedziny innych. Odczytujemy dokładne miejsce gdzie znajduje się kesz i... szukamy. Ważne żeby nie robić tego na oczach "mugoli", bo mogą zniszczyć skrytkę. Geocatching ma też aplikację na telefon, żeby było jeszcze prościej i wygodniej :)


Jak to się zaczęło?
Ktoś kiedyś włożył drobne przedmioty do wiaderka, postawił je w środku lasu i zostawił jego współrzędne. Umieścił je na forum i tak... zaczęła się zabawa. Powstał portal, ludzie pochowali kesze i teraz wszyscy latamy jak banda szaleńców rozglądając się czy nikt nie patrzy i grzebiąc w różnych miejscach (ale jakie to są przeżycia!). Nie ukrywamy skarbów, jedynie kartkę, żeby się podpisać, że znaleźliśmy skrytkę, czasem są drobne przedmioty, które można zabrać, ale trzeba zostawić coś o równej wartości. Przez to, że geocatching jest wszędzie na świecie, często szukanie sprowadza się po prostu do zwiedzania ciekawych miejsc. We Wrocławiu skrytki często opisują dawne historie miejsc w których właśnie się stoi (np. placu Grunwaldzkiego, Panoramy Racławickiej itp). Nie dość, że fajne to jeszcze rozwijające!

Można się wzbraniać, że to głupota, że żadnych nagród nie ma, ale... po prawdzie, jak raz zaczniesz szukać to już nie przestaniesz. Mnie wciągnęło strasznie!

  

Może Ci się także spodobać:

2 komentarze:

  1. Przyznam że mnie też geocatching wciągnął :) TR

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś już o tym słyszałam! I ciekawa jestem... czy... nie kradną tych skrytek? :)
    Ja z kolei jestem fanką gry Ingress, trochę podobna sprawa - chodzenie po mieście z punktu do punktu i walka o "portale", którymi są ważne obiekty, pomniki, tablice informacyjne itp. Wciągające, jak nie wiem co! :)

    OdpowiedzUsuń